poniedziałek, 15 listopada 2010

Skąd wzięła się nazwa Morza Jońskiego?

Bardzo lubię bajki, ale jest pewien problem: wszystkie bajki w moim kraju są pełne partyzantów, którzy, kiedy zostaną złapani przez nazistów, zjadają list od Partii (odezwę, którą mają rozpowszechnić), aby nie dostał się on w ręce wroga. Gdy partyzant połknie już cały list, znosi tortury, nie wyjawia jednak, gdzie ukrywają się jego towarzysze, przyjaciele od wspólnych ideałów, i umiera, a biały śnieg barwi się na czerwono jego krwią. Wróg Niemiec wysłuchuje ostatniego życzenia, które wypowiadają wargi albańskiego partyzanta na chwilę przed śmiercią: „Niech żyje Albania, niech żyje Partia komunistyczna, precz z niemieckimi nazistami!”. Nie umrze przed wypowiedzeniem tych słów. Niemiecki żołnierz jest wstrząśnięty; będzie miał się nad czym zastanawiać w obliczu tak wielkiej odwagi i miłości ojczyzny. 

Kiedy bajki opowiadają o zwierzętach, lew jest partyzantem, wilk i szakal włoskim faszystą i niemieckim nazistą, a bajka kończy się zawsze tak samo: lew pożera wilka albo szakala.

Dowiedziałam się również, że Morze Jońskie (znacie Morze Jońskie, niebieskie i przeźroczyste, nad którym leży Albania, Grecja i część południowych Włoch?), że to cudowne, krystaliczne morze nazywa się Jońskie od albańskiego partyzanta imieniem Jon, który pewnego dnia zginął za ojczyznę, własną krwią barwiąc na ciemnoczerwono głębokie wody. Zastanawiam się, jak mogło nazywać się to morze przedtem, zanim Jon zabarwił je swoją czerwoną krwią. 

Wygląda na to, że morze nie miało nazwy aż do dnia, w którym ochrzcił je albański partyzant. Ciekawa jestem również, co sądzą o tym Włosi i Grecy, którzy muszą nazywać swoje morze imieniem albańskiego partyzanta. Oni pewnie też mają partyzantów... Lecz prawdopodobnie ich partyzanci nie zginęli nigdy na tym morzu.



Tytuł: Kraj, gdzie nigdy się nie umiera (Il paese dove non si muore mai)
Autor: Ornela Vorpsi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz