„W obecnych czasach ma trzy możliwe sposoby postępowania: wewnętrzną emigrację, jak Platon, drogę kompromisu, jak sofiści, lub konsekwentne życie w prawdzie, konflikt z władzą i śmierć, jak Sokrates". Te słowa wypowiedział Jan Patočka w 1975 roku podczas jednego z nielegalnych seminariów, prowadzonego dla kilku osób w prywatnym mieszkaniu w Pradze.
(…) Patočka doskonale znał historię filozofii, był również uważnym obserwatorem dziejów kraju, w którym przyszło mu żyć. Od chwili habilitacji w 1937 roku przez niespełna dziewięć lat mógł wykładać na Uniwersytecie Karola. W 1972 roku władze, korzystając z pretekstu, że skończył sześćdziesiąt pięć lat, przeniosły go na emeryturę. Zaczął wtedy wykładać w prywatnych mieszkaniach. Te seminaria nazywano „latającym uniwersytetem Patočki” albo „czarnym uniwersytetem” (niczym czarny rynek, gdzie można było nabyć niedostępne w komunistycznej rzeczywistości towary luksusowe).
Platon nie angażował się w życie Aten. (…) W spokoju dożył osiemdziesiątki.
Sofiści sięgnęli dna, kiedy za opłatą dowodzili największych bzdur w interesie płacącego.
Sokrates w tradycji europejskiej pozostał ideałem myśliciela. Przez całe życie poszukiwał prawdy, co w końcu nie spodobało się Ateńczykom. Pod jego adresem wysunięto oskarżenia, które doprowadziły do skazania go na śmierć.
(…) Patočka doskonale znał historię filozofii, był również uważnym obserwatorem dziejów kraju, w którym przyszło mu żyć. Od chwili habilitacji w 1937 roku przez niespełna dziewięć lat mógł wykładać na Uniwersytecie Karola. W 1972 roku władze, korzystając z pretekstu, że skończył sześćdziesiąt pięć lat, przeniosły go na emeryturę. Zaczął wtedy wykładać w prywatnych mieszkaniach. Te seminaria nazywano „latającym uniwersytetem Patočki” albo „czarnym uniwersytetem” (niczym czarny rynek, gdzie można było nabyć niedostępne w komunistycznej rzeczywistości towary luksusowe).
Platon nie angażował się w życie Aten. (…) W spokoju dożył osiemdziesiątki.
Sofiści sięgnęli dna, kiedy za opłatą dowodzili największych bzdur w interesie płacącego.
Sokrates w tradycji europejskiej pozostał ideałem myśliciela. Przez całe życie poszukiwał prawdy, co w końcu nie spodobało się Ateńczykom. Pod jego adresem wysunięto oskarżenia, które doprowadziły do skazania go na śmierć.
"Sokrates, powiadają, zbrodnie popełnia albowiem psuje młodzież, nie uznaje bogów, które państwo uznaje, a inne duchy nowe. (…) Sokrates popełnia zbrodnię i dopuszcza się występku badając rzeczy ukryte pod ziemią i w niebie i ze słabszego zdania robiąc mocniejsze i drugich tego samego nauczając".
Z medycznego punktu widzenia Jana Patočkę zabił wylew krwi do mózgu. Z moralnego – rządzący Czechosłowacją komuniści. Przez Służbę Bezpieczeństwa był nadzorowany już od lat pięćdziesiątych. W styczniu 1977 roku ogłoszono deklarację Karty 77. On był jednym z jej trzech rzeczników. Wtedy rozpoczęły się częste i wielogodzinne przesłuchania. To ostatnie trwało jedenaście godzin. Organizm nie wytrzymał. Zbyt późno wezwano pomoc. Jan Patočka zmarł w szpitalu 13 marca 1977 roku, nie dożywając siedemdziesiątych urodzin.
Sokrates, biorąc w dłoń kielich z cykutą, liczył sobie także siedemdziesiąt wiosen. Umarł – jeśli wierzyć Platonowi – spokojnie, w otoczeniu przyjaciół. Jak wyglądał pochówek Sokratesa – nie wiemy, ale niepohamowana nawet wobec śmierci nienawiść, jaką władze żywiły do Jana Patočki, dała o sobie znać podczas jego pogrzebu. Szpicle w cywilu nie silili się na kłamliwy choćby szacunek dla miejsca wiecznego spoczynku. Filmowali uczestników, kręcili się wśród grobów. Nad cmentarzem świętej Markety na praskim Břevnovie wisiał milicyjny śmigłowiec. Na stadionie za murem milicjanci urządzili zawody motorowe. Warkot silników dominował, jakby miał za zadanie upokorzyć zmarłego. Wszystko po to, aby zagłuszyć księdza i słowa pożegnania.
Sokrates, biorąc w dłoń kielich z cykutą, liczył sobie także siedemdziesiąt wiosen. Umarł – jeśli wierzyć Platonowi – spokojnie, w otoczeniu przyjaciół. Jak wyglądał pochówek Sokratesa – nie wiemy, ale niepohamowana nawet wobec śmierci nienawiść, jaką władze żywiły do Jana Patočki, dała o sobie znać podczas jego pogrzebu. Szpicle w cywilu nie silili się na kłamliwy choćby szacunek dla miejsca wiecznego spoczynku. Filmowali uczestników, kręcili się wśród grobów. Nad cmentarzem świętej Markety na praskim Břevnovie wisiał milicyjny śmigłowiec. Na stadionie za murem milicjanci urządzili zawody motorowe. Warkot silników dominował, jakby miał za zadanie upokorzyć zmarłego. Wszystko po to, aby zagłuszyć księdza i słowa pożegnania.
Tytuł: Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów
Autor: Mariusz Surosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz