piątek, 30 grudnia 2011

Nowhere Man

Wszedł człowiek w wieku nieokreślonym, o twarzy nieokreślonej, trudno było odgadnąć, ile lat może sobie liczyć, ani był piękny, ani brzydki, nie wysoki, nie niski, ani blondyn, ani brunet. Natura nie wyposażyła go w żaden szczególny, bardziej wyrazisty rys, zły czy dobry. Wielu nazywało go Iwanem Iwanyczem, inni - Iwanem Wasiliczem, jeszcze inni - Iwanem Michajłyczem... 

Nazwiska też dawano mu różne: jedni mówili, iż nazywa się Iwanow, inni nazywali go Wasiliewem lub Andriejewem, jeszcze inni myśleli, że to Aleksiejew. Ktoś obcy, widząc go po raz pierwszy, słysząc jego nazwisko - zapomni je natychmiast, zapomni i twarz; nie zwróci uwagi na to, co on powie. Obecność jego nic nie da towarzystwu, tak jak nieobecność niczego nie pozbawi. 

Umysłowi jego brak dowcipu, oryginalności i innych cech szczególnych tak samo, jak nie posiada ich jego ciało. Może umiałby przynajmniej opowiedzieć wszystko, co widział i słyszał, żeby choć w ten sposób zainteresować kogoś, nie bywał jednak nigdzie; od chwili gdy urodził się w Petersburgu, nigdzie stąd się nie ruszył, widział więc i słyszał tylko to, o czym wiedzieli inni. 

Czy człowiek taki jest wrażliwy? Czy kocha, nienawidzi, czy cierpi? Powinien by, zdaje się, i kochać, i nie kochać, i cierpieć, gdyż jest to właściwe każdemu. Potrafił się jednak tak jakoś urządzić, że kochał wszystkich. Są tacy ludzie, że choćby się nie wiem jak o to starać - nie obudzi się w nich ducha niechęci, zemsty itp. I żeby nie wiem jak ich traktować - zawsze się przymilają. Zresztą trzeba im przyznać, że gdyby nawet ich miłość podzielić na stopnie, nie dochodzi ona nigdy do temperatury wrzenia. I chociaż o ludziach takich mówi się, że kochają wszystkich, są więc dobrzy, w rzeczywistości nie kochają nikogo, a dobrzy są tylko dlatego, że nie są źli. 

Gdy da się biednemu jałmużnę w obecności takiego człowieka, i on dorzuci swój grosz, jeśli zaś zwymyśla się, przepędzi czy wyśmieje - on również będzie wymyślał i śmiał się wraz z innymi. Nie można nazwać go bogatym, nie jest bowiem bogaty, raczej biedny, nie powiemy też jednak na pewno, iż jest biedny, zresztą tylko dlatego, że jest wielu od niego biedniejszych. Ma do trzystu rubli rocznie jakichś własnych dochodów, pracuje poza tym w jakiejś podrzędnej instytucji i otrzymuje niewysokie uposażenie; nie odczuwa biedy, od nikogo nie pożycza pieniędzy, ale też nikomu nie przychodzi do głowy; by pożyczyć od niego. 

W biurze nie ma żadnego określonego zajęcia, gdyż koledzy i zwierzchnicy w żaden sposób nie mogli zauważyć, co robi gorzej, a co lepiej, tak żeby można określić, do czego się nadaje. Jeśli mu dadzą do roboty to lub owo, zrobi tak, że przełożony będzie zawsze w kłopocie, jak określić jego pracę, popatrzy, popatrzy, przeczyta, w końcu powie tylko: "Zostaw pan, przejrzę to później... zresztą to jest prawie tak, jak trzeba." 

Na twarzy takiego człowieka nigdy nie da się dostrzec śladu troski, marzenia, czegoś, co mogłoby wskazywać, że w tej chwili rozmawia sam ze sobą, nigdy też nie można zauważyć, by człowiek taki skierował badawcze spojrzenie na jakiś przedmiot, z którym chciałby się zapoznać. 

Spotkany na ulicy znajomy zapyta go: - Dokąd? - Idę do pracy, powiada, do sklepu czy też odwiedzić kogoś. - Chodź pan lepiej ze mną - powie tamten - na pocztę albo wstąpmy do krawca, lub przejdźmy się trochę - i nasz Aleksiejew idzie z nim, wstępuje do krawca i na pocztę, i na przechadzkę pójdzie w przeciwną stronę niż ta, w którą szedł. 

Nikt chyba, oprócz matki, nie zauważył jego przyjścia na świat, bardzo niewielu ludzi zauważa jego obecność w ciągu życia, lecz z pewnością nikt nie zauważy, gdy zniknie ze świata, nikt nie zapyta o niego, nikt go nie będzie żałował, nikt nawet nie ucieszy się z jego śmierci. Nie ma ani wrogów, ani przyjaciół, ma jednak mnóstwo znajomych. Może dopiero orszak pogrzebowy zwróci na siebie uwagę przechodnia, który uczci tę nieokreśloną postać skłoniwszy się głęboko - szacunek okazany mu po raz pierwszy; może ktoś inny, ciekawy, zabiegnie temu orszakowi drogę, żeby dowiedzieć się nazwiska nieboszczyka, i - zapomni je natychmiast. Cały ten Aleksiejew, Wasiliew, Andriejew, czy jak kto chce, jest jakąś niepełną, bezpostaciową aluzją do masy ludzkiej, jej głuchym echem, nikłym odblaskiem. 

Nawet Zachar, który w szczerych rozmowach przy bramie lub w sklepie charakteryzował w różny sposób wszystkich gości odwiedzających jego pana, był zawsze w kłopocie, gdy kolej przychodziła na tego... dajmy na to, Aleksiejewa. Długo myślał, długo starał się uchwycić jakiś bardziej wydatny rys w powierzchowności, sposobie bycia czy w charakterze tej postaci, w końcu, machnąwszy ręką, mówił tak: - A ten ani z pierza, ani z mięsa, i rozumu też nie ma! 


Autor: Iwan Gonczarow
Tytuł: Obłomow