wtorek, 16 listopada 2010

Komuno, wróć!

Zatem nasz Nicu przemieniony w muchę jak się patrzy, z zielonymi refleksami o oczami jak rzodkiewki, używa sobie i lata, gdzie go skrzydła poniosą. Na samym początku trafia do szkolnej klasy. Siada na obrazie z własną podobizną i słucha. Trwa lekcja historii, odpowiada jakiś uczeń z kłapciatymi uszami. 
- No, a teraz powiedz mi, Pandele, jakie ważne wydarzenie miało miejsce w naszym kraju w 1918 roku? - pyta profesor.
- W 1918 miało miejsce Wielkie Zjednoczenie z 1918, towarzyszu profesorze!
- Nieźle, Pandele, ale czegoś innego od ciebie oczekuję... Skoncentruj się, proszę. Co jeszcze się wtedy wydarzyło? Coś o wiele ważniejszego...
- Także w tym roku, w 1918, urodził się w Scornoceşti towarzysz Nicolae Ceauşescu, sekretarz generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej i prezydent Socjalistycznej Republiki Rumunii.
- Tak jest, Pandele! Brawo! Jeszcze tylko jedno pytanie i możesz wracać na miejsce... Powiedz mi, jakie wydarzenie miało miejsce w 1848 roku.
Pandele jest zakłopotany. Widać z jego twarzy, że nie wie, o co chodzi. Przebiera palcami. No dalej, to proste, bzyczy mucha dla zachęty. W końcu uczeń decyduje się otworzyć usta:
- Nooo... w 1848 roku... obchodzono... yyyy... sześćdziesiąt lat do urodzin towarzysza Nicolae Ceauşescu, sekretarza generalnego Rumuńskiej Partii Komunistycznej i prezydenta Socjalistycznej Republiki Rumunii.
Choć z niejednego pieca chleb jadł, Nicu nigdy o tym nie pomyślał. „Ma kłapouchy zadatki na speca od propagandy” - powiedział do siebie i postanowił nie tracić chłopca z oczu. W pewnym stopniu przyznawał mu rację, bo przecież historia zmierzała nieuchronnie do jego narodzin i objęcia władzy w państwie, nieprawdaż? Smarkacz był wizjonerem... Tylko takim, co to się urodził za późno.

(…)

Szybując tak ponad miastem niczym miniaturowy jastrząb, dostrzega na tyłach spożywczego ogromną kolejkę, która wije się i zakręca. Nie wierząc własnym oczom, schodzi niżej, żeby sprawdzić, o co chodzi. Siada na ramieniu ostatniego klienta w ogonku. To robotnik w kombinezonie, z rękami usmarowanymi oliwą i z kluczem czternastką w kieszeni. Na kilometr widać, że zmył się z pracy.
- Co tu dają? - pyta robotnik towarzyszkę stojącą przed nim.
- Ano, nie wiem, niedawno przyszłam - odpowiada. - Ale cokolwiek by dawali, to na pewno tego potrzebuję.
Pyta jeszcze dwie, trzy osoby, ale nikt nie ma pojęcia. Znudzony, idzie na początek kolejki. Pierwszy stoli blady starzec z zapadłymi oczami, z posiniałymi rękami, wsparty na lasce.
- Powiedzcie, dziadku, jaki towar dają?
- No, jak na razie niczego nie ma, kochanieńki.
- A jak długo już stoicie, dziadu?
- Aaaa, od rana. Szedłem sobie powoli ulicą i nagle zakręciło mi się w głowie... Więc wsparłem się troszkę tutaj o drzwi, żeby dojść do siebie... Nie wiem, jak długo tak stałem, kwadrans, może dłużej... Kiedy oprzytomniałem, zobaczyłem, że za moimi plecami ustawiła się kolejka...
- A jeśli nic nie rzucą do spożywczego, dziadku? Będziemy stać na darmo?
- Ale może dobry Bóg da i coś rzucą... A poza tym nie potrafię iść do domu, chłopcze, jeszcze nigdy nie stałem na czele taaaakiej kolejki...
Strasznie chciałby Nicu zrobić im niespodziankę, żeby rzucili mięso doskonałej jakości albo banany, o jakich im się nie śniło, ale z miejsca zdaje sobie sprawę, że w tym stanie, jako mucha, nie ma żadnej władzy. Pogodził się z tym i usiadł dziarsko na torbie kobiety, która właśnie weszła do sklepu naprzeciwko.
- Przepraszam, czy są ryby? - pyta kobieta.
- Nie, tutaj nie mamy mięsa, ryb nie ma obok – odpowiada miła sprzedawczyni.
Tak, co by tu powiedzieć, bzyczy pod nosem mucha. A on codziennie czytał w raportach, że sklepy pękają od dobrodziejstw, a półki uginają się pod mięsem i mlekiem, naród gaworzy szczęśliwy jak dziecko, kukurydza rośnie wielka jak pałki milicjantów, a ziemniaki jak piłka nożna, ludzie się śmieją, tańczą, pracują ochoczo. Jeszcze sobie pogadamy, Avramescu! Mówi do siebie i leci dalej.


Tytuł: Jestem komunistyczną babą (Sînt o babă comunistă)
Autor: Dan Lungu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz