niedziela, 9 stycznia 2011

Śmierć na fasolowym polu

To on opowiedział mi o Pitagorasie. Miałem wówczas siedem lat. Wyjaśnił mi, że Pitagoras nie tylko doskonale radził sobie z trójkątami, czego pewnego dnia będę się musiał nauczyć, ale także wierzył, że istotą wszystkich rzeczy i zjawisk jest liczba, że nasze dusze migrują niczym ziarnojady, od wcielenia do wcielenia, aż uwolnią się od cyklu narodzin, i że jedzenie fasoli jest w istocie kanibalizmem. Powiedział mi, że to ostatnie przekonanie wzięło się stąd, iż przekrój ziarna fasoli bardzo przypominał – i nadal przypomina – ludzki embrion. (…) I dlatego, kontynuował, ponieważ ludzie muszą postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami i w obliczy tragedii muszą się rzucać niczym ślepcy pod koła historii, Pitagoras posłuchał głosu sumienia i zakazał jedzenia fasoli. Stąd też przez kilka lat pośród pitagorejczyków w Krotonie, i zapewne nigdzie indziej, fasola cieszyła się szacunkiem, na jaki niewątpliwie zasługiwała.

Poruszające, prawda? Ale nie, historia nie umie się powstrzymać i musi zrobić jeszcze jeden krok, musi nadąć się jak paw – jeśli się podpisuje, to tylko z zakrętasem. I tak, gdy pewnego pochmurnego popołudnia, po koniec piątego wieku przed narodzinami naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, uciekający z Wielkiej Grecji przed rozwydrzoną tłuszczą Pitagoras dotarł do skraju ogromnego, śpiącego spokojnie pod posępnym niebem pola fasoli, nie wtargnął do tej delikatnej wylęgarni dusz, ale stanął – i tam też został zatłuczony pałkami.

Smutna historia? Bynajmniej, powiedział ojciec. To historia o odwadze przekonań, poświęceniu, miłości. Pitagoras był bohaterem. Ojciec pociągnął łyk z kieliszka. W sam raz na nasze czasy.




Tytuł: Widzialny świat (The Visible World)
Autor: Mark Slouka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz