John Lennon w jednym z wywiadów powiedział, że lata siedemdziesiąte były gówno warte. I rzeczywiście: kiedy dziś na nie patrzymy – myślę w skali ogólnoświatowej – wydają nam się, w porównaniu z barwnymi, bogatymi i produktywnymi latami sześćdziesiątymi, jakieś bezsensowne, jakby pozbawione stylu, atmosfery, wyrazistszych ruchów duchowych i kulturalnych, mdłe, nudne i ponure. W moim przekonaniu symbolizuje je z jednej strony osoba Breżniewa i jego zatęchłego panowania, z drugiej strony dwuznaczna postać prezydenta Nixona, z jego przedziwną wietnamską wojną i jej przedziwnym zakończeniem, i z jego absurdalna aferą Watergate. Tym bardziej ponure były te lata w Czechosłowacji. Po wielkim zrywie społecznym sześćdziesiątego ósmego roku, interwencji radzieckiej i jej dramatycznym finale – Dubčeka zastąpił Husák i wkrótce nastał długi okres martwej ciszy. Odnowiony, stary garnitur władzy szybko się uformował i przeprowadził te wszystkie czystki, zakazy i likwidacje; wyczerpane społeczeństwo prędko przyzwyczaiło się do tego, że wszystko, co raz na zawsze uznano za niemożliwe, znów jest możliwe, a sto razy demaskowana i ośmieszana głupota może znowu panować; ludzie zamknęli się w sobie i przestali zajmować się sprawami ogółu. Rozpoczęła się era pełnej rezygnacji, apatii i powszechnej demoralizacji, era szarej, totalitarno-konsumpcyjnej codzienności. Społeczeństwo było zatomizowane, drobne ogniska oporu zostały zniszczone; zawiedzione i zmęczone społeczeństwo udawało, że o nich nie wie, niezależne myślenie i twórczość schroniły się głęboko do okopów prywatności.
Tytuł: Zaoczne przesłuchanie (Dálkový výslech)
Autor: Václav Havel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz