poniedziałek, 3 stycznia 2011

Samobójcy są smutnymi stróżami sensu życia

Któż nie rozmyślałby o samobójstwie! Oczywiście, wielokrotnie o nim rozmyślałem i wciąż właściwie rozmyślam – ale w takim tylko stopniu, w jakim rozmyśla o nim chyba każdy myślący człowiek. Na przykład jako o linie, która nieustannie nade mną wisi i której się mogę uchwycić kiedy tylko nie będę już mógł iść dalej. Uchwycę się jej wszakże tylko raz, będzie to uchwyt naprawdę ostatni i ostateczny, który definitywnie pozbawi mnie wprawdzie wszystkich życiowych utrapień – ale zawsze także całej radości życia. (…) chcę spróbować żyć, na przekór wszystkiemu. Co mi zresztą – paradoksalnie, umożliwia właśnie możliwość samobójstwa: świadomość, że człowiek zawsze ma do niego okazję, daje mu właśnie siłę do tego, by nigdy nie próbować. A może życie jest takim ciągłym odkładaniem samobójstwa na później? Naprawdę bardzo trudno powiedzieć, czemu właściwie powinien człowiek żyć! Oczywiście: nie daliśmy sobie życia sami, nie mamy więc prawa go sobie odbierać. Ale cóż począć, gdy ktoś na to czasem odpowie, że on Boga o życie nie prosił? Co zrobić, kiedy powie, że jest mu obojętne, kto mu dał życie, skoro musi je przeżywać on, a nie ten, kto mu je dał? Albo gdy ktoś stwierdzi, że kiedy Pan Bóg dawał mu życie, zapomniał dodać mu jeszcze naturę, która by takie życie uniosła. (…) Tak czy owak, nigdy nie byłem zdolny do tego, by samobójców potępiać; skłonny jestem raczej ich szanować. Nie tylko z racji niewątpliwej odwagi, jakiej do popełnienia samobójstwa potrzeba, ale i dlatego, że samobójcy – w pewnym sensie – bardzo wysoko cenią sobie życie; wydaje im się, że jest ono zbyt cenne, by mogło być pozbawione wartości przez to, że będzie przeżywane zbytecznie, pusto, bez sensu, bez miłości, bez nadziei. Czasem sobie myślę, czy samobójcy nie są właściwie jakimiś smutnymi stróżami sensu życia.




Tytuł: Zaoczne przesłuchanie (Dálkový výslech)
Autor: Václav Havel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz